środa, 1 maja 2013

Django


Django.


Western na wielkim ekranie nie ograniczający się tylko do strzelanin w barach i oddający naprawdę duży hołd samemu gatunkowi. Film zachowuje namiastkę współczesności, ale i jednocześnie nie odchodzi od uroków typowych westernów i od tamtej epoki. Przenosi nas do czasów kiedy to łowcy głów sami wymierzali sprawiedliwość, a niewolnictwo było czymś bardzo powszechnym i akceptowanym przez rasistowskie społeczeństwo.

Film opowiada o czarnoskórym mężczyźnie - Django, który szuka swojej żony, aby ją uwolnić z niewolniczej pracy. Pomaga mu w tym niemiecki dentysta i łowca nagród King Schulz, który też najpierw oswobadza Django, daje mu ubranie oraz konia, aby mógł z nim godnie polować na oprychów, a ten pomoże mu w poszukiwaniach swojej żony. Widok czarnoskórego mężczyzny w pełnym odzieniu i jadącego na koniu obok białego Schulza wywoływało w innych ogromne zdziwienie i zarazem oburzenie. Były to czasy, gdy czarnoskórzy usługiwali swoim białym panom i tylko nie liczni mogli co najwyżej iść obok konia swojego pana.

Między wierszami widać, że Tarantino reżyserując ten film chciał pokazać, jak w pewnych momentach podle traktowani byli czarnoskórzy. Dlatego też obalił schemat tradycyjnego westernu, a na główny plan wstawił czarnego niewolnika jako kowboja chcącego uratować swoją żonę. Nie pojawiają się żadni Indianie,a inni niewolnicy pojawiają się co rusz na drodze bohaterów, a ci pomagają im się uwolnić z rąk rasistowskich "panów". Django i King są przeciwni wszelkiej "nieprawości i tyranii złych ludzi" i to można bardzo dobrze zauważyć, choćby w tym czym się zajmuje King - łowca głów oraz jak Django zabijając dawno poszukiwanych złoczyńców chce, aby oni choć trochę poczuli ból jaki zadawali czarnoskórym ludziom.

Cały film jest bardzo dobrze nagrany i skomponowany tak, aby każda najdrobniejsza scena pasowała do reszty i była spójna razem z poprzednimi lub następującymi wydarzeniami. Nie zabrakło tradycyjnych strzelanin, złośliwych odzywek, ironicznych i zarówno śmiesznych wypowiedzi. Śmieszy postać samego dentysty, a raczej jego wypowiedzi i kpiny z ludzi, którzy stają mu na drodze. Plan, który snują Django i King jest pozostawiony do realizacji na sam koniec filmu, a po drodze są odkrywane kolejne jego elementy co trzyma w napięciu i ogromnej ciekawości.

"Django" jest dość wyjątkowy, trudno o nim powiedzieć coś bardziej konkretnego, to trzeba samemu zobaczyć i ocenić. Głównie skupia się na daniu widzowi rozrywki niż jakiegoś pouczenia. Pełen jest dobrego kina akcji i humoru razem, oddaje ten cudowny klimat, a to wszystko jednocześnie w filmach jest rzadko spotykane, dzięki temu "Django" bardziej interesuje i pozostaje na dłużej w pamięci.

Jedynym według mnie minusem pozostaje długość całego filmu przez to, że fabuła jest bardzo rozbudowana, aczkolwiek to nie przeszkadza w oglądaniu, bo naprawdę jest obłędny i wciągający. Każdy jednak sam wyrobi sobie o nim opinię, ale dam głowę, że nie będzie to opinia krytyczna ;)

Warto, a nawet bardzo warto poświęcić trochę czasu wieczorem na obejrzenie z dużą latte obok i cytrynowymi ciasteczkami-różyczkami :)

Dora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz